sobota, 21 grudnia 2013

Christmas Movies


Cześć Wszystkim !

Mam na imię Jarek i na prośbę założycielek bloga, czyli Kasi i Sylwii będę co jakiś czas pisał dla Was recenzje filmowe. Jak dziewczyny już wspomniały, Dirty Heels troszkę rozszerza swój zakres tematyczny. W wyniku tego zostałem zaproszony do współpracy w dziedzinie filmowej. Muszę przyznać, że początkowo byłem zaskoczony owym zaproszeniem: „Jarek na blogu modowym”? Tego jeszcze świat nie widział. Ale po zastanowieniu się, doszedłem do wniosku, że warto spróbować pisać o swojej pasji.
W związku z tym, że wielkimi krokami zbliżają się najbardziej rodzinne i niezwykle ciepłe Święta Bożego Narodzenia, pierwsza recenzja filmowa będzie dotyczyła właśnie filmów o tematyce świątecznej. Będzie to swego rodzaju ich przegląd. Postaram się Wam przedstawić w mojej ocenie najlepsze filmy świąteczne, których jeżeli jeszcze nie widzieliście, to mam nadzieję, że po tej recenzji obejrzycie. Ich magia i czar są niebywałe! Każdy z nich ma jakąś iskierkę, która sprawia, że jest wyjątkowy. Z całą pewnością umilą Wam czas przedświątecznej gorączki, skłonią do refleksji nad życiem i nad sensem Świąt. Zastanowicie się nad podstawowymi wartościami i uczuciami, o których może czasami na co dzień zapominacie. Gwarantuję, że w magiczny sposób Wam o tym przypomną. Bo czyż kino nie ma w sobie magii? A tym bardziej w Święta Bożego Narodzenia?

          Na rozgrzewkę „Wigilijny show” z 1988 roku w reżyserii Richarda Donnera z genialnym Billem Murray’em w roli głównej. Film ten jest jednym z najlepszych przykładów połączenia tradycji i współczesności. Jaki tradycyjny element w sobie zawiera? Otóż oparty jest na nieśmiertelnej „Opowieści wigilijnej” Karola Dickensa. W związku z tym, mamy do czynienia z wyrachowanym i absolutnie nieczułym głównym bohaterem, który za nic ma sobie nie tylko Święta, ale przede wszystkim ludzi, w tym swoich bliskich. Liczy się dla niego tylko i wyłącznie zysk. Tuż przed Bożym Narodzeniem odwiedzają go trzy duchy: Świąt przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Co najbardziej wstrząśnie głównym bohaterem? Zapewne jak zawsze przyszłość. Teraz wątek współczesny w tym filmie (aktualny nawet dzisiaj, a może i przede wszystkim dzisiaj, mimo że film jest sprzed 25 lat). Wspomniany główny bohater o imieniu Frank Cross jest żądnym pieniędzy i sukcesu za wszelką cenę producentem telewizyjnym. Bratu na Święta wysyła ręcznik firmowy, likwiduje tradycyjne przyjęcie wigilijne, każąc automatycznie swoim podwładnym pracować w tym czasie. Odrzuca miłość swojego życia. Czy na koniec jednak jest w stanie zmienić całe swoje postępowanie? „Wigilijny show” swoją magię zawdzięcza właśnie umiejętnemu wpleceniu historycznego opowiadania do współczesnego świata. Nadaje to filmowi wydźwięk absolutnie uniwersalny, nawet dzisiaj. Jestem przekonany, że każdy w tym filmie znajdzie coś dla siebie. W końcu „cud może się przytrafić każdemu”.


          Kolejna pozycja to film pt: „Cud na 34. ulicy”. Mam na myśli jego współczesną ekranizację z 1994 roku w reżyserii Lesa Mayfielda. Przyznam się szczerze, oryginału z 1947 roku nie widziałem, choć jest podobno jeszcze lepszy od swojej nowszej wersji. Cała historia zaczyna się niedługo przed Świętami Bożego Narodzenia od świątecznej parady na ulicach amerykańskiego miasta. Organizuje ją znany dom handlowy, który od jakiegoś czasu ma problemy finansowe. Punkt kulminacyjny miały stanowić święta, a wisienką na torcie miał być Święty Mikołaj. Niestety nie okazał on się wzorem wszelkich cnót, a nawet jakichkolwiek cnót. W związku z tym, całkiem przypadkiem, dom handlowy oferuje posadę przemiłemu siwowłosemu starszemu panu, mieszkającemu w domu starców Krissowi Kringl’owi. Owy Pan Kringle okazuje się być Mikołajem jakiego ludzie zawsze pragnęli oglądać. Tym bardziej, że sam o sobie mówi, że jest prawdziwym Świętym Mikołajem. Czy jest obłąkany? Na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam po obejrzeniu filmu. Czy sąd na mocy prawa Stanów Zjednoczonych może orzec, że Święty Mikołaj istnieje lub nie? Pytanie co najmniej dziwne, nie sądzicie? Po obejrzeniu filmu okazuje się, że jest ono tylko na pozór dziwne. Dlaczego? Święty Mikołaj jest jednym z symboli Świąt. Rzecz jednak nie jest w tym czy wierzymy konkretnie w Świętego Mikołaja, tylko w tym, czy wierzymy w to, czego jest symbolem. Święta Bożego Narodzenia to symbol przezwyciężania ludzkiego egoizmu i nienawiści. Niektórzy uważają to za anachronizmy. Nawet jeżeli tak, to mimo wszystko mają one po dziś dzień ogromną moc. Moc, która cały czas sprawia, że „rodzina jest ważniejsza od świętego dolara”. To wszystko wpływa na nas, a my stajemy się lepszymi ludźmi. „Cud na 34. ulicy” to naprawdę przykład dobrego, familijnego kina z przesłaniem aktualnym nie tylko dla dzieci.


            Następnym filmem, o którym powiem kilka słów, będzie „To właśnie miłość” z 2003 roku w reżyserii Richarda Curtisa z wybitnymi brytyjskimi aktorami. Prawdopodobnie jest to jedna z najlepszych komedii romantycznych w historii kina. Na dodatek dotyczy Świąt Bożego Narodzenia. Klamrą filmu jest ukazanie hali przylotów na lotnisku. Z czym mamy tam do czynienia? Z eksplozją wszelkich pozytywnych ludzkich uczuć w momencie, kiedy witamy swoich najbliższych. To właśnie te uczucia sprawiają, że wszyscy bohaterowi filmu doświadczają tego co najlepsze, tego co najważniejsze w życiu: prawdziwej miłości, przyjaźni. Dotyczy to wszystkich, niezależnie czy jest się aktorem filmów erotycznych, podstarzałym zniewieściałym rockmanem, czy też premierem. Mnie osobiście, poza fabułą filmu i wspaniałymi aktorami, urzeka również forma i kompozycja tej komedii. Nie wiem jak Wy, ale ja jestem wielkim fanem filmów, których bohaterowie i ich losy na pozór nie mają ze sobą nic wspólnego. „To właśnie miłość” jest najlepszym przykładem, że komedia romantyczna nie musi być wulgarna, żeby była śmieszna. Może być ambitna i komercyjna zarazem. Sądzę, że w dzisiejszych czasach określenia te nie muszą się wykluczać. Kładłbym raczej akcent na to, aby określenia te ze sobą współgrały, może nie zawsze, ale czasem na pewno nie zaszkodzi.


        Mówiąc o Bożym Narodzeniu w kinematografii, nie sposób ominąć animacji. Z ogromu filmów o tematyce świątecznej wybrałem „Ekspres Polarny” z 2004 roku w reżyserii wybitnego Roberta Zemeckisa. Czy mój wybór jest słuszny? Oceńcie sami. Osobiście uważam, że jednak głównie dzieci będą owym filmem zafascynowane. Magia świąt, czy też podróż fantastycznym pociągiem do siedziby Świętego Mikołaja przyciągnie ich uwagę. Mnie osobiście na przykład zafascynował animowany Tom Hanks. Film ten opowiada historię chłopca, który traci wiarę w Święta Bożego Narodzenia. Fantastyczna przygoda ma mu tę wiarę przywrócić. Tak jak powiedziałem, animacja ta raczej dzieciom przypadnie do gustu. Choć to absolutnie nie oznacza, że jest ona naiwna. Nic bardziej mylnego. Podróż poza granice wyobraźni jest zawsze wciągająca.


         Lubicie kostiumowe familijne filmy fantasy? Jeżeli do tego, tak jak i ja jesteście fanami aktora o chyba najbardziej plastycznej twarzy w Hollywood - Jima Carreya, to będziecie całkowicie usatysfakcjonowani produkcją z 2000 roku w reżyserii Rona Howarda pt: „Grinch: świąt nie będzie”. Akcja filmu rozgrywa się w jednym malutkim płatku śniegu, w którym znajduje się kraina Ktosiowo. „Żyli tam szczęśliwie Ktosie i ich Ktosięta, a najszczęśliwsi oni byli, gdy zbliżały się święta”. Ta początkowa zapowiedź nie sugeruje tak ogromnego przesłania jaki ten film ze sobą niesie. Ale o tym za chwilę! Grinch w historii odsłon miał wiele. Wszystko zaczęło się od amerykańskiego autora książek dziecięcych Theodora Seussa Geisela, znanego jako Dr Seuss. To on stworzył postać, jakby nie patrzeć - tragicznego bohatera: owłosionego, zielonego, złośliwego Grincha. Nie cierpi on Świąt, zawsze stara się przeszkadzać w ich obchodzeniu innym. Co ciekawe, nie zawsze był taki. W dzieciństwie był miłym, nieśmiałym chłopcem. Wszyscy jednak śmiali się z niego i z jego inności. Ta trauma z dzieciństwa odcisnęła piętno na jego życiu. Skurczyło mu się serce, niczego i nikogo nie lubi. Początek filmu przedstawia dodatkowo bardzo ciekawe spostrzeżenie, czym dla Ktosiów jest Gwiazdka. Liczą się dla nich tylko prezenty, ozdoby, paczki, listy, wyróżnienia itp. Brak w tym jakiejkolwiek czułości, bliskości międzyludzkiej, czyli tego, co powinno być dla nas najważniejsze, szczególnie w Święta. Idealnym zwieńczeniem i puentą tego filmu jest wypowiedziane na koniec stwierdzenie: „A może Święta wcale nie biorą się ze sklepu”?


           Polska odpowiedź na rodzinne, pełne zaangażowania, miłości (różnego typu) Święta to „Listy do M.” z 2011 roku w reżyserii Mitji Okorna. Na dodatek jest to ewidentne wykorzystanie sukcesu „To właśnie miłość”. Film ma podobną strukturę, ciekawą fabułę, bardzo dobrą grę aktorską i przesłanie na temat miłości – największego i najważniejszego z uczuć. Ta polska odpowiedź jest naprawdę udana i warta obejrzenia, jeżeli jeszcze ktoś nie widział. Mnie osobiście zafascynowała historia Wojciecha (świetny Wojciech Malajkat) i Małgorzaty (Agnieszka Wagner) oraz małej ciekawskiej dziewczynki, która jest w stanie odmienić życie dorosłych, którzy tak wiele w życiu stracili.


            Na koniec filmy, bez których - jak utarło się mówić, nie ma świąt. Można narzekać, że Kevin jest co roku, puszczają go w telewizji do przesady itp. Mimo wszystko, prawda jest jednak taka, że oba filmy o Kevinie i jego rodzinie są naprawdę dobrymi familijnymi produkcjami. Ich reżyser, Chris Columbus nie robi złych filmów familijnych. Kto z Nas nie lubił „Pani Doubtfire”? Kogo nie urzekły dwa pierwsze filmy z serii o Harrym Potterze? Na Kevinie możemy się śmiać, jest to naturalne. Powodów do śmiania się z filmów o Kevinie naprawdę nie ma. Może tylko dostanie w głowę pięć razy cegłą z wysokości kilkunastu metrów jest mało realne - ale do wszystkiego pretensji mieć nie możemy!


          Jak Wam się podobał przegląd filmów świątecznych? Mam nadzieję, że zachęciłem kogoś z Was do obejrzenia chociaż jednego z nich. Jeżeli je już widzieliście, chyba Was nie zanudziłem? Dotrwaliście do końca recenzji? Nie przypuszczałem, że ten przegląd wyjdzie mi taki długi. Ale nie byłem w stanie napisać o każdym filmie dwóch zdań. Nie zasługują na to! Kończąc, życzę wszystkim Wam Świąt Bożego Narodzenia z prawdziwego zdarzenia, pełnych nadziei, miłości. Niech filmy te umilą Wam czas oczekiwania i same święta, a Wy cieszcie się czasem spędzonym w gronie rodzinnym. Obdarowujcie się prezentami. Nie zapominajcie o tym, co najważniejsze.

Do zobaczenia!
Jarek

6 komentarzy:

  1. Co za niespodzianka :-) wyrwałam do końca ;-] i zgadzam się z tobą w sprawie Kevina, wszyscy się z niego śmieją, no bo ile razy z rzędu można to oglądać, ale to bardzo fajny film

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie piszesz :) ochote mi narobiles na jeden film - zaraz zaczne ogladac Wigilijny show :) dzieki za ten przeglad i czekam na wiecej recenzji !

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez sensu, mamy filmweb :d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale na filmwebie jest miliard informacji... a w recenzji tego typu chyba o to chodzi, żeby właśnie była subiektywna :)

      Koniecznie muszę obejrzeć jeden z filmów! Super!

      Usuń
    2. Jasne, że mamy i sami chętnie z niego korzystamy. Ale po to prowadzimy bloga żeby pisać o tym co nam się podoba i jak my postrzegamy wszystkie te filmy. A więc... sens widzimy :)
      Pozdrawiamy :)

      Usuń
  4. Kocham film love actually, lubię go sobie obejrzeć nie tylko w święta ;) Uwielbiam grających w nim aktorów i ich humor.
    Listy do M., to jedna z moich ulubionych polskich produkcji na święta.
    Bez "Kevina" nie ma świąt, ale ja szczerze nie rozumiem fenomenu tej produkcji i znudziła mi się po pierwszym razie.
    Ogółem ciekawe recenzje :)
    Życzę miłych świąt i pozdrawiam!
    http://destroyed-by-madness.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń