wtorek, 14 stycznia 2014

Extremely Loud & Incredibly Close

Cześć Wszystkim ponownie,

          Święta Bożego Narodzenia minęły, mam nadzieję, że spędziliście je w miłej, rodzinnej atmosferze. Mam również nadzieję, że znaleźliście coś dla siebie w poprzedniej, pierwszej recenzji, która ze względu na wyjątkowe, świąteczne okoliczności była nietypowa poprzez ilość przedstawionych filmów. Przegląd filmów świątecznych był swego rodzaju pilotażem, który jak się okazało, całkiem się sprawdził. Nie ukrywam, że jest mi bardzo miło z tego powodu. W związku z tym, co jakiś czas, w miarę systematycznie będą się z Wami dzielił przemyśleniami na temat kinematografii. Opierał się będę na recenzji jednego, wybranego raczej przeze mnie filmu. Dziewczyny w tej kwestii dały mi wolną rękę, za co niewątpliwie jestem im wdzięczny. Mam nadzieję, że będzie Wam się to podobało. Wyrażając swoją subiektywną opinię na temat filmów będę starał się Was zachęcić do zapoznania się z nimi, żebyście i Wy mogli ukształtować swoją opinię na ich temat, pozytywną lub negatywną. Może poprzez ujmującą tematykę niektórych filmów, uda mi się przekazać Wam pewne uniwersalne wartości lub pozytywne wzorce. Zapraszam, czytajcie, komentujcie, jeżeli nie oglądaliście, oglądajcie, od dobrego kina głowa nie boli... :)
          Muszę się przyznać, że mając do wyboru tak szerokie spectrum porządnej kinematografii, trochę musiałem pomyśleć, jakie dzieło by tu wybrać na pierwszą całościową recenzję. Nie chciałem na początku zasypywać Was starymi filmami, więc postanowiłem, że sięgnę po film współczesny. Może nie z gali tegorocznych Złotych Globów, chociaż na niektóre z nich zapewne zwrócę uwagę w późniejszych recenzjach. Pozostał do wybrania gatunek i tytuł filmu. Pomyślałem, że skoro dziewczyny dały mi wolną rękę, sięgnę po film ze swojego ulubionego gatunku, czyli dramatu. Dlaczego tak lubię dramaty? Uważam, że właśnie najtrudniej nakręcić jest dobry, ambitny film dramatyczny, który jednocześnie porusza, czasami w racjonalnym stopniu potrafi wywołać na naszych twarzach lekki uśmiech, ale przede wszystkim skłania do refleksji nad życiem oraz nad tym, jak my zachowalibyśmy się w niecodziennych sytuacjach, które dotykają bohaterów. Odpowiednie połączenie kunsztu reżyserskiego i aktorskiego daje duże szanse na powstanie dramatu, który zapadnie nam w pamięć. Gatunek został więc wybrany. Pozostało wybrać „tylko” tytuł. Od razu przyszły mi do głowy dwa filmy. Są to jedne z lepszych współczesnych dramatów. Jednym z nich jest film z 2011 roku w reżyserii Stephena Daldriego, reżysera „Lektora” i genialnych „Godzin”, pt: „Strasznie głośno, niesamowicie blisko”. Postanowiłem, że to właśnie tym filmem, jako pierwszym na blogu, chciałbym się z Wami podzielić. Zastanawiacie się może jak brzmi tytuł tego drugiego wg mnie bardzo dobrego współczesnego dramatu. Na razie tego nie zdradzę. Może później Wam powiem, przy kolejnych recenzjach, jak moja współpraca z Kasią i Sylwią zawiąże się na dobre.


          „Strasznie głośno, niesamowicie blisko”. Możliwe, że część z Was mogła ten film widzieć, mimo to zachęcam do dalszej lektury recenzji. Jestem jednak również pewien, że niektórzy z Was prawdopodobnie nigdy o nim nie słyszeli. Dlaczego? Film ten nie wszedł w ogóle do polskiej dystrybucji kinowej. O ile wiem, żadne polskie kino go nie wyświetlało, a wyszedł on dopiero na DVD w kwietniu 2012 roku. Widocznie polscy dystrybutorzy doszli do wniosku, że koszt zakupu praw do wyświetlania go nie zwróci się w sprzedanych biletach. Cóż… nic dodać nic ująć, a film obejrzeć naprawdę warto.
          Film ten opowiada historię dziewięcioletniego, niezwykłego chłopca Oskara Schella (Thomas Horn), który musi zmierzyć się z nadzwyczaj trudną rzeczywistością po śmierci swojego ojca Thomasa (zawsze genialny Tom Hanks) - rzeczywistością po ciężko wytłumaczalnej śmierci ojca. Bo jak wyjaśnić dziewięcioletniemu dziecku, nawet tak bystremu jak Oskar, że dwa samoloty porwane przez islamskich terrorystów uderzają w serce Nowego Jorku, w wieże World Trade Center, czego wynikiem jest śmierć ponad 2 tysięcy niewinnych ludzi, w tym ojca Oskara, który tego „czarnego dnia” poszedł do jednej z wież po prostu na spotkanie biznesowe? Jak w tym wypadku dziecko ma się pogodzić ze śmiercią ukochanego ojca niewiedząc dlaczego on w ogóle zginął? Tym bardziej, że pogrzeb odbył się nad pustą trumną. Jak swojemu dziecku ma to wytłumaczyć niemająca tak dobrych z nim kontaktów jak ojciec, matka, Linda (Sandra Bullock)? Podążając za słowami Oskara: „to wszystko nie ma sensu”.


          Jak już zapewne zdążyliście się zorientować, głównym tematem filmu nie jest sam atak terrorystyczny z 11 września 2001 roku, ale reakcja zwykłych ludzi na konsekwencje jakie wywołał. W związku z tym, film ten, co zapewne sporą część z was ucieszy, nawet w najmniejszym stopniu nie jest produkcją stricte polityczną. W tym wypadku działa to w sposób niezwykle korzystny dla fabuły. Dlaczego? Dzięki temu, film, nie traci swojego charakteru opowieści o zwykłych ludziach - mieszkańcach Nowego Jorku, którym w pewnym momencie razem z wieżami World Trade Center zawala się cały dotychczasowy świat. Dodatkowo ma się wrażenie, że fabuła nadała tym dramatycznym wydarzeniom wydźwięk uniwersalny, że każda śmierć bliskiej osoby jest ludzką tragedią. Państwo Schell są właśnie przykładem takiej rodziny, która musi podnieść się z tej niezrozumiałej katastrofy. W sposób szczególny musi się z niej podnieść Oskar, który za wszelką cenę stara się odciągnąć w czasie moment swojego pożegnania z ojcem, czyli moment pogodzenia się z jego śmiercią. W jaki sposób stara się daną chwilę przedłużyć? Otóż po pewnym czasie od wydarzeń „czarnego dnia” Oskar wśród ubrań ojca odnajduje pewien klucz w kopercie z napisem „Black”. Do jakiego zamka może być to klucz? Co w sobie kryje miejsce zabezpieczone tym zamkiem? I w końcu, co to ma wspólnego z ojcem Oskara? Postanawiając odnaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania, dziewięcioletni chłopiec początkowo sam, później z pomocą intrygującego pomocnika, wyrusza w niezwykłą podróż ulicami Nowego Jorku, spotykając na swojej drodze najróżniejszych ludzi. Poza tym, fenomen filmu polega również na tym, że Oskar, wychodząc z domu i szukając odpowiedzi na nurtujące go pytania, odbywa również podróż w głąb siebie. Musi stawić czoła swoim własnym lękom (a nie jest ich mało). Musi zrozumieć, że nie można w nieskończoność odwlekać chwili pożegnania z najbliższą osobą, gdyż to może powodować konflikt z osobami, które przy nim zostały, w tym wypadku z własną matką. Czy to wszystko Oskarowi się uda? Czy odnajdzie odpowiedzi na wszystkie pytania? Jaką w tym wszystkim rolę pełni matka Oskara? Obejrzyjcie, a przekonacie się sami. Jeżeli opowiadanie to wolicie poznać w formie książkowej, przeczytajcie powieść Jonathana Safrana Foera o tym samym tytule, na podstawie której opisany film nakręcono.

 
          Podsumowując, jeżeli filmu nie oglądaliście, gorąco Was do tego zachęcam. Gwarantuję, że fabuła Was wciągnie i zaintryguje. Spotkałem się oczywiście z głosami, że film ten jest zbyt patetyczny, że w zbyt przesadzony sposób opisuje ludzkie wartości, że jest zbyt sztampowy podział na złych nieuchwytnych sprawców i dobrych niewinnych pokrzywdzonych. Cóż mogę na ten temat powiedzieć? Jeżeli w tym filmie ludzkie wartości są potraktowane zbyt patetycznie, to niech Ci krytycy pokażą mi film, w którym wg nich takie same wartości nie są potraktowane zbyt górnolotnie przy jednoczesnym zachowaniu tak wysokiego poziomu artystycznego filmu. Przy bardzo dobrej grze aktorów, pięknej muzyce i bardzo dobrych dialogach, oglądając „Strasznie głośno i niesamowicie blisko” staniecie się świadkami walki zwykłych ludzi z nieludzkimi przeciwnościami losu.

Dzięki, pozdrawiam
Jarek
 


Zdjęcia - Filmweb

4 komentarze:

  1. Mam od dłuższego czasu, ale nie mogłam się zebrać, żeby obejrzeć. Zachęciłeś mnie. Zrobię to wkrótce. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. aż chyba obejrzę jeszcze raz! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to się stało, że w tym filmie gra Tom Hanks a ja go jeszcze nie widziałam??????????????:O SZOK! Lecę to nadrobić. Dzięki!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Great video!!!
    Angela Donava
    http://www.lookbooks.fr

    OdpowiedzUsuń